niedziela, 31 marca 2013

Rozdział czwarty

Włącz -> http://www.youtube.com/watch?v=vMAHi52sfU0

Niedziela minęła mi jak każda inna. Cały dzień przeleżałam na łóżku i słuchałam muzyki, bo tylko ona potrafi poprawić mi humor, jest zawsze ze mną. Mama albo spała, albo wychodziła zapalić, nie wiem skąd miała pieniądze na to świństwo które rujnuje życie człowieka, bo podobno nie pracuje i nie ma kasy, ale szczerze mało mnie to obchodzi. Kocham ją, ale w pewnym stopniu nienawidzę, kocham ją za to, że jest moją matką, ale nienawidzę za wszystko. Zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby moja matka nie chciała przeprowadzić się do Londynu, może teraz szłabym do szkoły, ale z Nim, z Harrym. Teraz chodzę tam sama, bez nikogo. Nienawidziłam poniedziałków, wszystko zaczynało się od nowa, te same twarze, od rana do późnego popołudnia, miałam tego dosyć. Chcę skończyć już tą szkołę i uciec daleko od tego wszystkiego. 
Idąc korytarzem szkolnym, usłyszałam dzwonek na lekcje, to, to czego szczerze nienawidziłam-pomyślałam. Musiałam tam iść, bo nie chciałam mieć kłopotów, chodź wiedziałam, że nikt nie da mi spokoju. Kiedy przekroczyłam próg klasy, nikogo jeszcze w niej nie było, oprócz naszej pani Jones. Była ona bardzo miła i przyjazna, chociaż czasem coś jej odwalało i potrafiła ostro skopać słowami, ale i tak ją lubiłam. Siadłam do przed ostatniej ławki, bo powiedziałam, że ostatnie będę zajęte przez 'elite', nienawidziłam tego, ale cóż, takie życie. 
Kilka minut, po tym, jak siadłam do ławki, przyszła reszta klasy. Zdziwieniem było dla mnie to, że p. Jones nie zapisała tematu na tablicy, tylko kazała siedzieć nam cicho i wyszła na chwilę za drzwi. 
To co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania, do klasy wszedł Harry, ten Harry, z którym spędziłam połowę swojego życia, ale wszystko się zmieniło, przez mój wyjazd do Londynu, zresztą, co ja gadam, mógł się jakoś skontaktować, ale oczywiście dumny Harry, tego nie zrobił, po prostu zostawił mnie i nie odezwał się. 
Jak go zobaczyłam oniemiałam, to było coś podobnego do tamtego dnia, a mianowicie soboty, ale to było o wiele silniejsze uczucie, był bliżej mnie...
Zastanawiałam się, jak to wszystko się potoczy, może będziemy ze sobą normalnie rozmawiać? Może o wszystkim zapomnimy? Ja na pewno nie, nie pozwolę się zranić.
To nasz nowy uczeń, Harry Styles, będzie uczył się z wami i mam nadzieję, że dobrze go przyjmiecie.- powiedziała p. Jones.
Cześć Wam- westchnął Harry. Słyszałam dziwne westchnięcie w jego głosie, ale był on tak cudowny, że miałam ciary na całym ciele, ale, nie, muszę się ogarnąć i nie myśleć o nim w ten sposób-powiedziałam sama do siebie, nie było to słyszalne bo każdy gadał do siebie, zapewne o 'naszym' nowym uczniu.. Harrym.
Widziałam, jak jego spojrzenie kierowało stronę na mnie, ale nie dałam po sobie poznać, że zdziwiło mnie jego przyjście do mojej klasy. Nie dam mu tej satysfakcji, oj nie.

 *Oczami Harry'ego*

Kiedy wszedłem do klasy, i zobaczyłem ją, piękną jak zawsze Ellen, oniemiałem, nie wiedziałem, że ona chodzi do tej klasy, co prawda, wiedziałem, że chodzi do tej szkoły, ale to co zobaczyłem całkowicie mnie zaskoczyło. 
Trochę się speszyłam, ale miałem nadzieję, że to normalne, bo zazwyczaj nic takiego mi się nie działo, chyba, że przy niej. Czasem miałem tak, że kiedy ją widziałem, zdarzało mi się strzelić rumieńce na twarzy. Żałuje, że nie odzywaliśmy się do siebie, przez tak długi czas, ale nie obwiniam siebie za to, równie dobrze, ona mogła do mnie napisać, zadzwonić, nie wiem jak miała to zrobić, ale mogła próbować. 
Mierzyłem ją wzrokiem, miałem nadzieję, że tego nie zauważa, ale sam widziałem, że ona też czasem na mnie spogląda. Chciałbym z nią pogadać, ale przecież nie podejdę do niej i nie będę gadać, po tak długim czasie, to byłoby co najmniej dziwne. Spytanie jej się 'co tam?' byłoby nie na miejscu, może ona kogoś ma, może ma nowych przyjaciół, a ja bym jej tylko zawadzał? Nie mam pewności, że ona już o mnie zapomniała, i wymazała z pamięci wszystkie wspólnie spędzone chwile.
Usłyszałem dzwonek, a to oznaczało koniec lekcji, i wyjście na korytarz, do ludzi, których kompletnie nie znałem. Może myślicie, że znam Ellen? Odpowiedź jest prosta, znałem ją, teraz nie wiem jaka jest, pewnie się zmieniła, w końcu ma już 17 lat, nie jest już tą 13-latką którą znałem z pobytu w Holmes Chapel. Wszystko się zmieniło, ludzie też się zmieniają, to normalna kolej rzeczy.


                                                                          *Oczami Ellen*

Wyszłam na korytarz, by iść do szafki, zanieść książki, zobaczyłam też Harry'ego, stojącego na przeciwko mojej szafki. To chyba jakieś żarty!-krzyknęłam na głos, wszystkie twarze skierowały się wtedy na mnie, wyłącznie z jego. Pokryłam się wtedy rumieńcem, czułam to, ale w tym momencie miałam to gdzieś, jego szafka naprzeciwko mojej, i co jeszcze? Może szatnie będziemy mieć tą samą, albo na ulicy tej samej będziemy mieszkać? To mnie wkurzyło, nie dość, że ta sama klasa, to jeszcze JEGO szafka blisko MOJEJ, to nie trzymało się całości. 
Aby się uspokoić, poszłam do toalety, lecz to nie był najlepszy pomysł, bo była tam An, ze swoją elitą, które traktowała jak służące, zrób to, zrób tamto, żenada. Chciałam wyjść, ale drzwi przede mną się zamknęły i ktoś z tyłu szarpnął za moją bluzę. Kim była ta osoba? An, wredna bezczelna, chamska, arogancka, dwulicowa dziewczyna dla której liczy się tylko kasa i to by dobrze wyglądać, chociaż jak dla mnie jej twarz to tona tapety, no, ale trudno, jeśli chce wyglądać jak dziwka, niech tak wygląda. 
Zaczęła zadawać mi głupie pytania jak to 'co tu robię' 'po co tu przyszłam' i takie tam, nie odpowiedziałam, po prostu wyszłam, to było żałosne. Mając nadzieję, że w drugiej toalecie, będą osoby o większej ilości mózgu, nie zastanawiając się, ruszyłam tam, bo zdecydowanie wypiłam za dużo wody. Nie myliłam się, było pusto, ale wchodząc do toalety, nie spodziewałam się, że zobaczę to co ujrzały moje oczy...

_________________________________________________________________________________
Hej! Szczerze mówiąc, jestem zadowolona z tego rozdziału, ale nie wiem czy dobrze napisałam momenty, kiedy Ellen, lub Harry 'myśleli' wiecie o co mi chodzi. Zastanawiam się, czy pisanie tego bloga ma jeszcze sens, bo praktycznie nikt go nie czyta. Do następnego! :)
                                                        

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział trzeci

Usłyszałam dzwoniący budzik, który znajdował się na stoliku obok mojego łóżka, nie chciało mi się go wyłączać, lecz denerwujący dźwięk zmuszał mnie do tego. Podniosłam się z najwygodniejszego miejsca jakie mogłam sobie wyobrazić i wyłączyłam go. Poszłam do łazienki by zrobić ze sobą porządek i widząc swoje odbicie w lustrze, przestraszyłam się bardziej niż burzy której nienawidzę. Oczy miałam podkrążone, byłam blada jak ściana w łazience, a o włosach już nie wspomnę, nie wiem czemu tak wyglądałam, ale jedno jest pewne nie pozwolę na to, aby nawet moje ściany w domu widziały mnie w takim stanie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w szorty, trampki i luźny biały t-shirt, na twarz nałożyłam trochę podkładu i użyłam tuszu do rzęs, jeszcze tylko włosy-pomyślałam, i byłam gotowa. Nie miałam żadnych planów dotyczących dzisiejszego dnia, no ale ustawiłam sobie budzik, żeby nie przespać całego dnia, bo do tego jestem zdolna. Lubię spać, a wręcz kocham, ale nie lubię spać cały dzień, bo uważam, że to zmarnowanie weekendu. 
Gdybym miała jakichś przyjaciół, gdybym miała lepszy kontakt z mamą, miałabym z kim teraz porozmawiać, miałabym z kim spędzać swój czas, ale mój były przyjaciel już dla mnie nie istnieje, dla mnie nie ma już tego człowieka, jest tylko nieznana mi osoba, która zraniła mnie w duży sposób i to bardzo, kocham go, to prawda, ale jednak to co zrobił nie pozwala mi na odezwanie się do niego, chciałabym, ale nie, nie mogę. Jestem sama na tym świecie i dobrze mi z tym. Dobra, nie jest mi z tym dobrze, jest mi z tym źle, bardzo źle, bo z nikim nie mogę porozmawiać o swoich problemach, duszę je w sobie, albo po prostu tnę się... Tak, wiem, to nie jest dobry pomysł na rozwiązywanie własnych kłopotów, no ale to chyba lepsze niż alkohol, czy jakiekolwiek używki ? Zresztą, nie chcę o tym rozmawiać. 
Poszłam położyć się na swoje łóżko i patrząc na sufit rozmyślałam o swoim jakże ekscytującym życiu. Czy wy wyczuwacie ten sarkazm ? 'Ekscytującym'. Tak, chciałabym. Ono było kiedyś ekscytujące, kiedy w moim otoczeniu, życiu i myślach był on. Harry. Teraz go nie ma, znaczy teoretycznie jest, ale praktycznie go nie ma. Miałam o nim nie myśleć, ale jednak moje myśli są szalone i robią co chcą. To jest chore. 
Powróciłam do swoich myśli i przypomniałam sobie wczorajsze słowa wielu osób z naszej klasy, o tym, że będzie jakiś nowy uczeń w klasie, o tym, że w poniedziałek ma pojawić się już na pierwszej lekcji, i jedyne co przychodziło mi do głowy do Harry! Myślałam, że zaraz zwariuję, co jeśli to on będzie chodził ze mną do klasy i, co jeśli to on okaże się tym 'nowym' uczniem ? Jeśli to będzie prawda, przeniosę się, nie będę miała zamiaru patrzeć na te jego zielone, piękne oczy i uśmiech pełen blasku. To skończyłoby się dla mnie źle, naprawdę. Nie wyobrażam sobie widywać go codziennie, wtedy byłoby jeszcze gorzej niż jest, może i kiedyś widywanie go codziennie było normalne, przy nim czułam się po prostu dobrze, nie to za mało powiedziane. Było świetnie, ale po tym co zrobił, chyba nie będzie normalne gadać z nim jakby nic się nie stało, jakbym po prostu zapomniała o tym, że wyjechał bez żadnego słowa ot tak i po tak długim czasie nie odezwał się do mnie? Nie pisał listów, nie dzwonił, nie pisał smsów. Nic. Może i zmieniłam numer, ale istnieją różne środki komunikacyjne na tym świecie. Myślałam, że on jest inny, że nie zostawi mnie samą i, że chociaż on będzie mnie wspierał w trudnych momentach mojego jakże 'ekscytującego' życia, ale myliłam się, i to bardzo.
_________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział ! Znowu przepraszam za długość tego rozdziału, ale jestem po wywiadówce i mam kare na komputer, udało mi się wejść tylko na chwilę i nabazgrać coś na klawiaturze, bo wiedziałam, że muszę dodać rozdział, chodź i tak prawie nikt tego nie czyta. Przepraszam za błędy, jeśli takie wystąpiły. See ya !

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział drugi

Na jego widok zamarłam, moje serce przestało bić, oczy nie miały możliwości mrugania, a moje całe ciało stało bez ruchu . Ostatni raz widziałam go rok temu, no i możecie sobie wyobrazić mój wyraz twarzy kiedy go zobaczyłam . Urósł, stał się mężczyzną, nadal piękny . Pewnie nie wiecie o kim mówię ? No więc, mówię, o moim byłym najlepszym przyjacielu a mianowicie Harrym, był najważniejszą osobą w moim życiu, kochałam go jak brata, może nawet coś więcej, przy nim czułam się jak ptak, wolny ptak, zawsze byłam sobą u jego boku . Nie musiałam wstydzić się swojego wyglądu, kiedy rano wbiegał do mojego pokoju, żeby obudzić mnie, do szkoły, nie musiałam się niczego obawiać . Lecz moje życie, a raczej nasze życie diametralnie się zmieniło, ja wyjechałam z Holmes Chapel i przeprowadziłam się do Londynu, gdyż jak to twierdziła moja matka 'chcę zacząć wszystko od nowa' nie pytała mnie o zdanie, po prostu wzięła mnie ze sobą i tyle, chodź może gdyby miała taką możliwość zostawiłaby mnie samą pod mostem . Poszłam do innej szkoły, zupełnie innej od poprzedniej, nikt nie daje mi tu spokoju, zresztą nie będę się teraz nad sobą użalać . Harry, jak to on, zapomniał o mnie, zupełnie nie wiedział co się ze mną dzieje, tak samo jak ja nie wiedziałam co z nim, gdzie był, czy poznał kogoś, nic, kompletnie nic . Pewnie zastanawiacie się, czemu ja się do niego nie odezwałam ? Otóż po moim wyjeździe dowiedziałam się kilku rzeczy które gadał na mój temat, co robił i ogólnie takie tam, ale ja głupia codziennie o nim myślałam, nie jadłam, popadłam w depresje, cięłam się, moje życie towarzyskie nie istniało, moje życie normalnego człowieka przestało istnieć w wieku trzynastu lat, nic nie było normalne, nic nie było tak jak powinno, tak jak było wcześniej . Do tego ta szkoła . Gdybym mogła zabiłabym się, ale nie jestem tak głupia, żeby się zabić, muszą być przecież jakieś lepsze strony mojego życia ... nie, jednak nie, ale postanowiłam się nie poddać i być silną, kiedyś w końcu poznam tego księcia na białym koniu, który w świetle księżyca pocałuje mnie i zabierze ze sobą na koniec świata . To śmieszne, wiem, że nigdy tak nie będzie . Lecz nie tracę nadziei . 
Patrząc na niego przez jakieś dobre pięć minut, musiało to głupio wyglądać, ale pozbierałam się i ruszyłam przed siebie, zdziwiłam się, że nie podszedł do mnie, czy coś, no ale co się dziwić . Rozmyślałam o tym chłopaku z burzą loków na głowie, zielonych oczach w których tonęłam jakieś cztery lata temu i nieziemskim uśmiechu przy którym mój humor zawsze był lepszy . On zawsze wiedział, co dla mnie dobre, a co złe, zawsze wiedział jak polepszyć mój humor, jak zachowywać się kiedy nie był on najlepszy, ale zawsze mówiłam sobie, że go nie kocham jak dziewczyna chłopaka tylko jak siostra brata . Pewnie, myślicie co trzynastolatka może wiedzieć o miłości do chłopaka ? Może, i to dużo, kiedy spędza się z nim każdą wolną chwilę, coś musi zaiskrzyć i tak właśnie było pomiędzy mną a Harrym, ja coś do niego poczułam .. chyba, ale on pewnie nie, sam kiedyś mi się żalił, że podoba mu się taka dziewczyna z naszej klasy, lecz ona go nie chciała, skąd mam wiedzieć czy teraz nie są razem ? Czy nie planują ze sobą reszty swojego życia ? Nie mam tej pewności . Zresztą, jak nie ta, to inna . Teraz mam już 17 lat, więc teraz wiem, co to miłość .
Postanowiłam pójść do kawiarni Starbucks, to tam znajdywałam chwilę ciszy, mogłam tam pomyśleć i odetchnąć, myślałam, myślałam cały czas o nim, ale nie tylko jego obecność przyprawiała mnie o dreszcze, lecz to co on tam robił ? Po co, przyjechał do Londynu i to jeszcze pod moją szkołę ? Mam nadzieję, że nie będzie mnie teraz przepraszał, czy coś w tym stylu . Nie no, cieszyłabym się gdyby przepraszał mnie na kolanach, ale nie, jednak nie . Cały czas przypominał mi się jego wzrok skierowany w moją stroną, widziałam w jego oczach zdziwienie, może jednak nie przyjechał tutaj dla mnie, tylko dla jakiejś dziewczyny ? Trudno powiedzieć . 
Nie było sensu dłużej tam siedzieć i wpatrywać się na ludzi przechodzących przez ulice, więc poszłam do domu, mimo tego, że nie lubiłam tam przebywać ze względu na panujący tam bałagan i stan, moja mama miała do mnie pretensje o byle co, nie rozumiałam jej, ale szczerze mówiąc miałam to gdzieś . Kochałam ją, bo jest moją matką i czy tego chcę czy nie i tak będzie wiązała nas pewna więź, ale mam do niej żal za to jak postępowała i postępuje w stosunku do mnie i całego życia . Ale to moja matka, nie zmienię tego . Po wejściu do domu, zobaczyłam bałagan i nic więcej . Musiałabym tu posprzątać - pomyślałam, ale nie chce mi się . Mamy nie było, pewnie poszła zabawiać się na imprezy, chodź nie wiem czy z jej wyglądem gdzieś ją wpuszczą .
Leżałam na łóżku i myślałam o wszystkim i o niczym, ale najbardziej o nim, kurde, czemu musiał zjawić się akurat teraz ? Przecież ja nie będę umiała się na niczym skupić, bo w mojej głowie będzie tylko on i wszędzie on . Dobrze, że to weekend, może nie zobaczę go już więcej, tak byłoby chyba najlepiej i najkorzystniej dla mojej psychiki . Nie wiedząc kiedy, zasnęłam w objęciach Morfeusza .
________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział na moim blogu . Nie wyszedł mi, jestem niezadowolona, jest zbyt krótki a całość nie trzyma się kupy, no ale postaram się pisać lepiej . :)

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział pierwszy

Nigdy nie wiedziałam jak ludzie ze szkoły na mnie zareagują . Spodobam się im ? Polubią mnie ? Pokochają ? A może wszystko naraz ? Tak, właśnie, byłoby całkiem nieźle, gdyby cała gromada ludzi, ze szkoły pokochała mnie, no ale tak się nie stało . Gdyby tak jednak było, byłabym jak An taka jedna szkolna 'księżniczka' która uważa się za najważniejszą osobę w szkole, ja jej tak nie traktuje, bo wiem, że takie zachowanie jest głupie . Nigdy jej nie lubiłam, zawsze traktowała mnie jak śmiecia, nic nie wartą rzecz, która jest bo musi, zupełnie jak ja dla mojej mamy, jestem bo jestem, urodziłam się, bo mnie spłodziła chodź wcale nie chciała, a kiedy dowiedziała się o ciąży podobno chciała się zabić, większość matek dowiadując się o ciąży lub widząc dziecko po narodzinach cieszy się i wzrusza, moja matka była, jest i będzie inna, nigdy jej nie rozumiałam, a swoim codziennym zachowaniem pokazuje jak 'bardzo' mnie kocha . Chociaż gdybym się nie urodziła, może byłoby łatwiej ? Dla mojej mamy i tak jest, bo ona nigdy nie wie co się ze mną dzieje, co robię, jakie mam oceny w szkole, jeszcze nigdy po przyjściu ze szkoły nie spytała się mnie 'jak tam w szkole?', jeszcze nigdy nie podała mi obiadu, ciepłego obiadu którego potrzebuje, zawsze zjadam na mieście lub po prostu wcale nie jem . Nie miałabym wtedy tylu problemów, nie przeszkadzałabym nikomu, a co najważniejsze nie chodziłabym do szkoły, do tej przeklętej, znienawidzonej, cholernej szkoły w której czuję się jak wyrzutek, nikomu niepotrzebny .
Trochę zeszłam z tematu, ale tak wyszło, czasem tak się zdarza w moim życiu przynajmniej, że buzia mi się nie zamyka . Ale nie muszę odpowiadać sobie na to pytanie, bo wiem jak jest i wiem, że ludzie ze szkoły mnie nienawidzą .
Szłam szkolnym korytarzem i czułam, jak każda twarz kierowała stronę na mnie, jak każde oczy zwracały na mnie uwagę, mówiąc szczerze próbowałam nie zwracać na to uwagi, ale nie udało się, cały czas 'spotykałam' się z kimś wzrokiem, albo wpadałam na kogoś . To było dziwne, byłam wtedy jak piłka, rzucisz ją do jednej osoby, po czym ona jej nie chce więc rzuca ją dalej, tylko tym razem ja byłam tą niechcianą kulą wpadającą na każdego i to nie było przyjemne, a wręcz przeciwnie .
Przechodząc cały korytarz, który mierzył dość długą długość, zmęczyłam się i wreszcie dotarłam do wyjścia, cieszyłam się, że to koniec lekcji i, że to nareszcie weekend, lecz uśmiech i szczęście szybko znikło a pojawił się smutek i blada twarz .. Czemu ? Bo zobaczyłam jego . Jego . Właśnie, jego .
 _________________________________________________________________________________
Ok, jest to mój pierwszy rozdział, nie licząc prologu, mam nadzieje, że spodoba wam się, liczę na komentarze . Rozdział nie należy do długich, ale był pisany na szybko, bo chciałam coś dodać, postaram się pisać dłuższe . :)

środa, 6 marca 2013

Prolog

Tak bardzo chciałabym, żeby to co stało się rok temu było nieprawdą i, żebym w końcu o tym zapomniała, ale nie, nie umiem to za bardzo bolało, to za bardzo zniszczyło moją psychikę, to za bardzo ... co ? Właśnie, co ? Nie mam słów, żeby to opisać, nawet nie wiecie jak mój mózg reaguje na myślenie o tym, staje się wtedy takim pamiętnikiem, moim, własnym . Tak . To bardzo dobre określenie: pamiętnik . Wiem, o tym tylko ja i mój mózg, poza nami nikt więcej . Może kiedyś wam powiem i podzielę się tym co tak bardzo mnie zabolało, ale jeszcze nie teraz, nie jutro, nie pojutrze ... kiedyś .

Heroes


Ellen Rain
     17 lat || uczennica || Londyn





        Harry Styles
          17 lat || uczeń || Londyn





             Annabell Gray
             17 lat || uczennica || Londyn




      Matt Craven
       18 lat || uczeń || Londyn