czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział siódmy

*Oczami Ell*
Nie spodziewałam się, że go tutaj spotkam, przecież szkoła znajduje się w przeciwnym kierunku, a nie sądzę, aby mieszkał w moim pobliżu. Po upadku na ziemie, nie wiedziałam co się dzieje, lecz szybko ogarnęłam sytuacje, i wstałam. Chciał mi pomóc, lecz nie pozwoliłam mu na to, chociaż to on spowodował upadek. Wiem, ja też mogłam uważać, ale to on biegł jak wariat i wpadł na mnie, a nie ja na niego. Po krótkich rozmyśleniach wstałam i kontynuowałam pójście przed siebie, lecz jego silna dłoń zatrzymała mnie.
*Oczami Harry'ego*
Spieszyłem się, a do kogo? Do An. Chciałem jej wytłumaczyć, że to, co zaszło wczoraj, nic dla mnie, nie znaczyło i nie znaczy, a już przede wszystkim, nie powinno było się wydarzyć, ale mniejsza z tym. Moje szybkie ruchy, mogły być trochę wolniejsze, a ja mogłem być bardziej uważny. Gdybym nie biegł jak szatan, bo to zdecydowanie najlepsze sformułowanie do tej sytuacji, to nie wpadłbym na nią. Na Ell. Najpierw ten pocałunek, teraz ta sytuacja. Nic się nie układa.
Ell chciała wstać, więc chciałem jej pomóc, lecz ona odmówiła i sama wstała, po czym ruszyła przed siebie. Nie pozwoliłem jej. Wyciągnąłem dłoń w jej stronę i chwyciłem jej ramie. Odwróciła się, ale w jej oczach nie było dawnej iskry, która błyszczała jak księżyc nocą. Były przepełnione bólem i żalem. Obwiniałem siebie za to, ale tak naprawdę nie wiedziałem co u niej, i czy chodzi o mnie. Chciałem ją przeprosić, bo to chyba normalne.
-Przepraszam.- Wydusiłem to jedno słowo ze swojego suchego gardła w stronę dziewczyny, która nic nie powiedziała, tylko skinęła głową i znowu chciała pójść w stronę przeciwną mojej.
-Poczekaj.- Znowu usiłowałem ją zatrzymać, ale tym razem bezskutecznie. Wyrwała się z mojego uścisku i podążyła swoją ścieżką.
Moja mina stała się jeszcze bardziej krzywa niż przed zdarzeniem. Nie chciałem aby cały czas myślała, że coś łączy mnie z tą blondyną, nienawidzę tego kiedy ktoś myśli o mnie coś, co nie jest prawdą, a szczególnie ona. To przygnębiające, ale jednak nie mogłem zapomnieć o mojej "akcji". Chciałem jak najszybciej mieć to za sobą. Musiałem powiedzieć An, jak było. Przyznam, trochę się bałem, ale musiałem to wyjaśnić.
_________________________________________________________________________________

Z adresem w ręku doszedłem do jej domu. Był wielki. Po jej wyglądzie już wcześniej wywnioskowałem, że jest rozpuszczoną, i bogatą lalunią, chociaż wiem, że ocenianie po wyglądzie jest zabronione. Dom nie był w moim typie, ja lubię mniejsze, przytulne domki, gdzieś nad jeziorem. Ale chyba zszedłem zdecydowanie z tematu.
Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem na dzwonek. Głośny dźwięk zabrzmiał w całym wielkim budynku. Usłyszałem czyjeś kroki. Drzwi otworzyła starsza pani, w czarnym fartuszku.
-Dzień dobry.-Przywitałem się z jak mi się wydawało sprzątaczką.
-Witam, w czym mogę pomóc?
Szczerze mówiąc nie wiedziałem co mam powiedzieć. Do mojej głowy przybyły wiele myśli. Na żadną nie znałem odpowiedzi. Po co tu przyszedłem? Ach, no tak. Miałem wyjaśnić wszystko tej An, i spytać się jej czemu to zrobiła. W końcu zebrałem swoje myśli, i spytałem się starszej kobiety o nią.
-Czy to tutaj mieszka Annabell Grey?
Chwile przyglądała się mojej osobie jak i zastanawiała, ale po krótkich rozmyśleniach, odpowiedziała.
-Tak chłopcze. Czego od niej chcesz?-Jej ton nie był przyjemny.
-C-chciałem z nią chwilę porozmawiać, można?- Przyznam, że mój głos trochę się trząsł, a słowa nie tworzyły całości, ale im bliżej spotkania z nią, tym bardziej się bałem.
-Można. Poczekaj tu chwilę.-Kobieta zamknęła drzwi i poszła po nią.
Stałem jak wryty, nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Z każdą sekundą byłem coraz bardziej przerażony. - Jesteś mężczyzną, weź się w garść.- Powiedziałem sam do siebie. Słyszałem czyjeś kroki. Były to kroki obcasów, domyśliłem się, że była to An. I nie myliłem się, po chwili otworzyła drzwi i ze swoją arogancką miną spoglądała na mnie.
-Cześć.- Lekko zestresowany wydusiłem z siebie to jedno słowo, ale ona nadal patrzyła na mnie jak na wariata, jak gdyby cały świat ją nie interesował. Na jej twarzy było widać jedynie kaprys, jak u kogoś kto ma wszystko co zapragnie. Ale przestałem o tym myśleć i musiałem się skupić na tym, po co tu przyszedłem.
-Musimy pogadać.- Mój głos był pewniejszy, ale ona tylko parsknęła śmiechem i chciała zamknąć drzwi, ale nie pozwoliłem jej na to. -Posłuchaj, to co wydarzyło się wczoraj w szkole było kompletną pomyłką.-Powiedziałem. -Twoją pomyłką i nie powinno mieć miejsca, więc jeśli możesz trzymaj się ode mnie z daleko i nigdy więcej tego nie powtarzaj.-Dokończyłem to, co zacząłem i na jednej nodze obróciłem się, aby ruszyć przed siebie. Doszedłem do wielkiej bramy i usłyszałem tylko śmiech. Wredny śmiech. Nienawidziłem takich.
Przeszedłem przez otwartą bramę i skręciłem w lewo, bo właśnie tam była szkoła. Nie miałem ochoty tam iść. Chodzę do niej dopiero od kilku dni, a już tyle złych rzeczy mi się przytrafiło.
Idąc do szkoły rozmyślałem o Ell, nie wiedziałem czy ma mi naprawdę za złe, to co wydarzyło się wczoraj czy już jej przeszło. Jestem tak strasznie wściekły na siebie, ale czasu nie cofnę, niestety. Do szkoły zostało mi jeszcze sporo drogi do przemierzenia, a czasu coraz mało. Musiałem przyspieszyć. Nagle zauważyłem podjeżdżający, czarny samochód. Było widać, że człowiek który ma ten pojazd, musiał mieć kasę. Czarne Porsche zatrzymało się przy chodniku którym szedłem. Szyba powoli otwierała się, a zza niej pokazała się, nie zgadniecie kto. An. Nie wiedziałem po co się zatrzymała, dopóki nie "uruchomiła" swojego głosiku.
-Cześć Harry!- Krzyknęła tak głośno, że w moich uszach bębenki prawie nie wytrzymały.
-Może masz ochotę pojechać ze mną do szkoły?-Dokończyła szybko zdanie, a ja po prostu się zaśmiałem. JA miałem jechać z NIĄ do szkoły? W JEDNYM samochodzie? Nie miałem najmniejszej ochoty, za bardzo namieszała w moim życiu.
-Do szkoły masz jeszcze daleko, chyba nie chcesz się spóźnić?- Kontynuowała, to co powiedziała, a ja coraz bardziej byłem przez nią przekonany. Miałem ochotę wejść do tego auta i pojechać z nią do szkoły. Ale nie chciałem, bo Ell mogła nas zauważyć.
-No wsiadaj!-Miałem dość jej marudzenia i tego jej głosu, więc się zgodziłem i wsiadłem. Nie odzywałem się, ale za to ona cały czas gadała. Widziałem, że robiła to specjalnie, ale ja nie dawałem za wygraną.
Dojechaliśmy pod szkołę. Martwiłem się, że Ell tu będzie. I nie myliłem się. Chciałem zapaść się pod ziemię, aby tylko mnie nie zobaczyła, ale nie udało się. Szła po schodach do szkoły w wolnym tempie, ale kiedy tylko nie zauważyła zaczęła biec do środka. A An jak idiotka chwyciła mnie za rękę, i zaczęła się do mnie przyklejać. Po raz kolejny ją zawiodłem, po raz kolejny zachowałem się jak dupek i frajer. To do mnie nie pasowało, ja nie byłem taki.
_________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział-jest. Nie pojawiał się długo, ale było to spowodowane brakiem weny. Ale teraz już jest, więc czytajcie i komentujcie :) Następny nie mam pojęcia kiedy będzie, bo nie mam pomysłów, ale dajcie mi czas. Dziękuję, że niektórzy z was czytają i komentują. Pozdrawiam. 

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział szósty

Obudziłam się w nocy z wielkim bólem głowy, był tak wielki, że nie mogłam wstać z łóżka. Postanowiłam nie wstawać, bo to mogłoby pogorszyć obecną sytuację. Odblokowałam telefon. Światło odbijające się od ekranu wzbudziło ucisk na środku głowy, lecz nie odkładałam go bo chciałam odczytać wiadomość którą dostałam. Myślałam, że to coś ważnego, ale tak właściwie, niby od kogo miałabym ją dostać? Nie mam przyjaciół, znajomych, rodziny. Nikogo. Jak zwykle, smsy przychodzące na mój numer to tylko wiadomość z treścią o wygraniu samochodu, a mi samochód potrzebny nie jest, bo nie mam prawka, no i nie zapowiada się na to, abym w najbliższym czasie go miałam. Brak funduszy. Brak pojazdu z czterema kółkami. Do szkoły nie mam daleko, a po lekcjach nigdzie nigdy się nie wybieram, więc auto w moim przypadku, byłoby zdecydowanie zbyteczne. Chyba, że chcę dostać mandat za brak prawa jazdy i za zabicie kilku osób plus dożywocie. Nie skorzystam. Chociaż życie we więzieniu byłoby dla mnie lepsze. Nie mam dla kogo żyć, a przede wszystkim, ludzie nie musieli patrzeć by na mnie. To byłby dobry pomysł, chociaż mam pewne wątpliwości, czy przyjęliby mnie tam. Ciekawe czy Harry by się tym przejął. Czy by się w ogóle o tym dowiedział. Czy odwiedziłby mnie tam chociaż jeden, jedyny raz. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, bo chyba się nigdzie jak na razie nie wybieram. No a o Harrym mówiłam już dużo razy, że nie utrzymuje z nim kontaktu, a poprzez patrzenie się na siebie, nie zbudujemy związku czy przyjaźni, bo nie na tym to polega.
Wstałam, było to trudne bo ból głowy nasilił się kiedy tylko się poruszyłam. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbatę. Zdziwiło mnie to, że posiadamy ją w domu, wcześniej musiałam biegnąć do sklepu aby coś kupić, bo inaczej nie utrzymałabym normalnego stanu tutaj w domu bez jedzenia. 
Podczas picia nie obyło się bez oparzenia języka, ale to u mnie normalne. Przeklęłam głośno, bo nie dość, że bolała mnie głowa to teraz język zaczął mnie boleć od gorącego napoju. Po chwili ból języka nie dokuczał już mi, lecz głowa nadal bolała. Posiedziałam jeszcze chwilę i jak już mówiłam nie chciałam tego, ale do głowy znowu wszedł przystojny chłopak z burzą loków na głowie. Zastanawiałam nad tym, co chciał mi wczoraj powiedzieć, kiedy ja uciekłam a on zaczął mnie gonić? Na pewno chciał się jakoś wytłumaczyć, ale nie wiedziałam czemu. Przecież nie jesteśmy już przyjaciółmi, równie dobrze do toalety mogła wejść jedna z dziewczyn ze szkoły i co, ją też by zaczął gonić? Nie sądzę. Mniejsza o to. Chciałam iść spać, ale wiszący zegar w kuchni wskazywał na to, że nie warto mi iść spać. Na dworze robiło się coraz jaśniej, a mi chciało się spać, chociaż pewnie i tak nie zmrużyłabym oka. Podniosłam swoje ciało z krzesła i ruszyłam do zlewu, aby umyć szklankę w której znajdowała się herbata, ale moje dwie lewe ręce pozwoliły szklance upaść na ziemię i rozbić się w tysiące małych kawałeczków. Podskoczyłam do góry, kiedy szklanka odbiła się na mojej prawej ręce, przy czym mały kawałek szkła pozostawił ślad, a krew zaczęła powoli spływać. Przestraszyłam się, ale szybko sobie z tym poradziłam podstawiając ją pod wodę. Owinęłam skaleczenie bandażem i zaczęłam sprzątać ten bałagan znajdujący się na ziemi. 
Po 30 minutach wszystko było posprzątane i w jak najlepszym porządku. Poszłam do łazienki i zrobiłam ze sobą porządek. Mimo wczesnej godziny aby wybrać się do szkoły, byłam gotowa, ale jakoś nie przeszkadzało mi to, mogłam jeszcze spokojnie zajrzeć do książek. Tak, uczyłam się. Nie, nie jestem dobrą uczennicą, ale trzeba coś robić ze swoim życiem. 
Nie chciało mi się dłużej siedzieć w domu przed książkami, więc wyszłam wcześniej, aby przemyśleć kilka spraw dotyczących, kogo? Harry'ego. Tak, jego. Musiałam wiedzieć, co mu powiem kiedy będzie chciał mi jeszcze coś powiedzieć, ale to nie było takie łatwe, bo ja w życiu nie jestem otwarta i nie potrafię rozmawiać z ludźmi których nie znam a co dopiero z takimi których znałam. Tak, to dziwne, ale taka jestem. 
Postanowiłam pójść szybciej, ale przez miasto. Co było dziwne, bo zazwyczaj wolę być sama niż w gronie ludzie. Przechodząc przez rozpędzonych ludzi zatrzymałam się przed jednym ze sklepów. Była tam sukienka. Czerwona, długa i przede wszystkim piękna. Lecz cena znajdująca się na niej była za wielka. Nie było mnie na nią stać. Spodobała mi się, chociaż nie wiem gdzie bym ją ubrała. Co prawda bal maturalny za dwa lata, ale nigdy nie wiadomo co się w życiu przydarzy. Dość tego marzenia o rzeczach materialnych i rzeczach które nigdy się nie zdarzą-powiedziałam z przekonaniem sama do siebie. Byłam tam zamyślona, że sama nie wiedziałam kiedy wpadłam na chłopaka ubranego w koszulę w kratkę. Miał burzę loków na głowie, od razu go poznałam.
                                                               
*Oczami Harry'ego*
Ustawiłem sobie budzik, na 6:00 aby spokojnie zjeść śniadanie, ubrać się i ruszyć na miasto. Chciałem coś załatwić, ale jak zwykle mam pecha i rozlałem herbatę na całe ubranie znajdujące się na mnie. Szybko pobiegłem to pokoju, aby założyć coś innego i jedyne co mi pozostało to koszula w kratę. Miałem tego dość. Cały czas miałem pecha. Moje życie nigdy nie było za łatwe, tata zostawił mnie i mamę, kiedy miałem zaledwie 2 lata. Moim rodzicom nie układało się za dobrze. Ciągłe kłótnie, awantury. Mama nie chciała aby mi stała się krzywda, więc postanowiła rozwieść się z tatą, co nie sprawiło dla niego żadnego problemu. Jak się okazało prowadził podwójne życie od dawna. To niewiarygodne, że jestem synem tak wstrętnego i nie mającego serca człowieka. No, ale sam nie wiem, czemu porównuje swoje życie, do rozlanej herbaty. Nie miałem pojęcia, ale nie zastanawiałem się już nad tym, bo czas uciekał. Chwyciłem za moje białe, wychodzone conversy i ubierałem je w trakcie drogi. Czas mi nie sprzyjał, za 20 min. miały zacząć się lekcje, więc zacząłem biec w stronę miejsca w którym chciałem jeszcze się tego ranka znaleźć. Ludzi było pełno, jedno spieszyli się do szkoły, pracy, drudzy zaś szli wolno i korzystali z życia. Popatrzyłem na zegarek. Zdążę-rzekłem. Lecz nie byłem tego takie pewien więc zacząłem biegnąć. To chyba nie był zbyt dobry pomysł, bo swoim ciałem upadłem na nią. Ell.
_________________________________________________________________________________
Witam. Jest kolejny. Trochę nieudany. Mam pewien pomysł co do tego bloga i kolejnych rozdziałów i mam nadzieję, że nie wylecą one z mojej głowy. Dziękuję, że czytacie i komentujecie, to dla mnie dużo znaczy i co najważniejsze motywuje :) Zastanawiam się nad założeniem ask'a w którym będziecie mogli zadawać pytania bohaterom. Założyć? Jeszcze raz dziękuję i do następnego.:)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział piąty

Weszłam do tej łazienki jak gdyby nigdy nic, myślałam, że zwyczajnie wejdę zrobię to co trzeba, umyję ręce i wyjdę, ale w tej łazience zastała mnie jeszcze bardziej zaskakująca niespodzianka. Był tam Harry z An. On oparty o zlew i ona przygniatająca go do niego i całująca go, to było obleśne, a do tego zabolało. Na ten widok do oczu napłynęło mi wiele łez, które po woli spływały po moich policzkach, rozmazując przy tym tusz do rzęs. Nie wiedziałam co robić, więc jak najszybciej wybiegłam stamtąd, tak aby nikt nie zauważył, że tam byłam, chociaż to chyba mi się nie udało, bo kiedy byłam już przy drzwiach wyjściowych zauważyłam Harry'ego jak rozgląda się, na wszystkie strony szukając mnie. Byłam ciekawa co chciał zrobić, wytłumaczyć się? powiedzieć czemu całował się z tą obleśną i jakże wredną dziewczyną, która za zadanie ma pocałować każdego chłopaka w szkole, a potem go tak zwyczajnie i bez żadnych skrupułów odrzucić? Nie chciałam tego słuchać, przecież ja wcale nie powinnam się tym przejmować, nie powinnam nawet była uciekać ze szkoły kiedy lekcje jeszcze nie dobiegły końca, nasza przyjaźń się skończyła, bo niby co miałam rozumieć, za tym, że nie odzywał się przez prawie cztery lata, nie pisał, nie dzwonił, a do tego gadał jakieś głupoty o mnie w Holmes Chapel, które nigdy nie miały miejsca. Jestem na niego cholernie wkurzona, ale mimo to, nie straciłam sentymentu do niego. Chciałabym się z nim pogodzić, ale nie wiem czy on tego chce.
Nadal biegłam, ale przez moją głowę przechodziło wiele myśli. Był w nich cały czas Harry. Byłam zmęczona, ale nie chciałam się zatrzymywać, lecz musiałam, bo złapanie oddechu w tym przypadku było bardzo trudne. Oparłam się o drzewo stojące niedaleko mnie i powoli zsunęłam się na dół, oddychając ciężko, głowę położyłam pomiędzy kolana i pozwoliłam sobie odpocząć.
Nie miałam już na to wszystko sił.-powiedziałam sama do siebie.
Nie umiem chodzić do szkoły wiedząc o tym, że on tam będzie, że będę musiała widywać go codziennie bez względu na to, jaką lekcję będę miała, która będzie godzina, jaki dzień. Zawsze. Tylko weekendy, dni wolne i choroby będę miała spokojniejsze, bo nie będę musiała zamartwiać się tym, że go zobaczę, czy wpadnę przypadkiem na jego umięśnione ciało.
Łzy znowu spływały powoli po policzkach, zostawiając kolejne ślady na bluzce, spodniach po czym kapały na źdźbła trawy. Nie miałam pojęcia dlaczego znowu słona woda tak bezwładnie spływała po mojej twarzy. Może dlatego, że Harry nadal jest dla mnie ważny, mimo, że nie widziałam go, przez prawie cztery lata, nie miałam z nim żadnego kontaktu? Przecież tak naprawdę Harry teraz jest dla mnie zupełnie obcy, to tak jakbym zobaczyła obcego mi człowieka, zupełnie nieznanego, zupełnie innego niż kiedyś, ale mimo to, nadal chcesz, żeby był przy tobie, nawet za to co zrobił, ale jednak ta potrzeba jest silniejsza niż kiedykolwiek jakakolwiek w życiu.
Nie tracąc czasu, mimo, że jest on dla mnie bezwartościowy, wstałam i ruszyłam do domu powolnym krokiem. Chciałam wziąć szybki prysznic, jak najszybciej położyć się do łóżka i zasnąć, by zapomnieć o wszystkim co się dzisiaj wydarzyło.

                                                                *Oczami Harry'ego*
Po lekcji poszedłem zanieść książki do szafki, ale jej widok znowu spowodował uginające się kolana, robiła to samo, co ja, ale kiedy mnie zobaczyła, krzyknęła, że to jakis żart. Jej zachowanie, przynajmniej tak mi się wydawało, było spowodowane tym, że mamy szafki niedaleko siebie, co było trochę dziwne, ale ona zawsze była wybuchowa. Moja potrzeba pójścia do toalety, była silniejsza ode mnie, więc ruszyłem w jej stronę, ale zobaczyłem tam grupkę dziewczyn, po czym wywnioskowałem, że jest do damska toaleta, nie chcąc wyjść na głupiego poszedłem dalej, ale jedna z nich zauważyła mnie i poszła za mną. Nie znałem jej, zresztą jak prawie każdego w tej szkole. Chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do innej toalety, myślałem, że jej nogi kierują nas do toalety męskiej, ale myliłem się. Obrazek na drzwiach wskazywał na coś zupełnie innego, nie wiedziałem co chciała zrobić, ale jej czyny rozwiązały moje przemyślenia. Oparła mnie o zlew i zaczęła całować, nie wiedziałem co chciała. Nie znała mnie, nie wiedziała kim jestem, a posunęła się do takiego stopnia. To było obrzydliwe. Po jej wyglądzie wywnioskowałem, że należy do tzw. elity, no bo kto normalny ubiera się w sukienkę pokazującą więcej niż powinna? Chciałem się jej jakoś wyrwać z tego silnego uścisku, ale byłem w zbyt wielkim szoku. 
To co stało się chwilę po tym zdarzeniu, nie powinno się nigdy zdarzyć, tak samo jak ten pocałunek.
Do toalety weszła Ell po prostu mnie zatkało, zupełnie nie wiedziałem jak się zachować, byłem w szkole, w łazience, ale moje myśli toczyły się gdzieś zupełnie gdzie indziej. Ona nadal mnie całowała, a ja byłem bezwładny, pozwalałem jej to robić, mimo tego, że nie chciałem. Oczy skierowałem w stronę dziewczyny dzięki której moje życie było piękniejsze przez te trzynaście lat, dopóki nie wyjechała, a ja zostałem zupełnie sam. 
Popatrzyła na nas, a w jej oczach znajdował się żal, smutek i coś, czego nie mogłem wyczytać z jej pięknych jak kiedyś zielonych tęczówkach. Odeszła, a raczej pobiegła. Mogło jej się wydawać, ze nie zwróciłem na nią uwagi, bo byłem zupełnie zajęty tą dziewczyną bez zahamowań, ale prawda jest taka, że ona nadal mnie interesuje, tak jak kiedyś, bez względu na wszystko.
Nie pozwoliłem siebie dalej tak traktować, więc odepchnąłem ją, po jej minie było widać, że jest wkurzona, ale nie obchodziła mnie to. 
Pobiegłem za nią, ale za nim wydostałem się z tego nieszczęsnego uścisku, ona była już przy drzwiach wyjściowych. Jej policzki były mokre od słonych łez, a to wszystko przeze mnie, jestem mężczyzną, a nie chłopcem który nie potrafi sobie poradzić w takiej sytuacji, powinienem coś powiedzieć, ale nie odezwałem się ani słowem. Jej wzrok znowu skierowany był w moją stronę, znowu widziałem ten żal w jej oczach, mimo, że stała daleko ode mnie. Nie chcę, żeby odeszła, bo ja to zepsułem-powiedziałem sam do siebie, nie zważając na ludzi stojących we wszystkich kątach i miejscach na szkolnym korytarzu.
Biegłem jak najszybciej mogłem, ale ona była dalej ode mnie, co chwila przyspieszała, skręcała w nieznane mi uliczki, biegła gdziekolwiek się dało, aż w końcu straciłem ją z zasięgu oczu i byłem na siebie cholernie wkurzony.
Jutro to załatwię.- krzyknąłem, uderzając napotkany mi kamień na drodze.
___________________________________________________________________________________
Rozdział kompletnie mi nie wyszedł, nic nie trzyma się kupy. pisać tego bloga dalej? bo nikt na niego nie wchodzi, nie czyta, nie komentuje... Do następnego :)

niedziela, 31 marca 2013

Rozdział czwarty

Włącz -> http://www.youtube.com/watch?v=vMAHi52sfU0

Niedziela minęła mi jak każda inna. Cały dzień przeleżałam na łóżku i słuchałam muzyki, bo tylko ona potrafi poprawić mi humor, jest zawsze ze mną. Mama albo spała, albo wychodziła zapalić, nie wiem skąd miała pieniądze na to świństwo które rujnuje życie człowieka, bo podobno nie pracuje i nie ma kasy, ale szczerze mało mnie to obchodzi. Kocham ją, ale w pewnym stopniu nienawidzę, kocham ją za to, że jest moją matką, ale nienawidzę za wszystko. Zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby moja matka nie chciała przeprowadzić się do Londynu, może teraz szłabym do szkoły, ale z Nim, z Harrym. Teraz chodzę tam sama, bez nikogo. Nienawidziłam poniedziałków, wszystko zaczynało się od nowa, te same twarze, od rana do późnego popołudnia, miałam tego dosyć. Chcę skończyć już tą szkołę i uciec daleko od tego wszystkiego. 
Idąc korytarzem szkolnym, usłyszałam dzwonek na lekcje, to, to czego szczerze nienawidziłam-pomyślałam. Musiałam tam iść, bo nie chciałam mieć kłopotów, chodź wiedziałam, że nikt nie da mi spokoju. Kiedy przekroczyłam próg klasy, nikogo jeszcze w niej nie było, oprócz naszej pani Jones. Była ona bardzo miła i przyjazna, chociaż czasem coś jej odwalało i potrafiła ostro skopać słowami, ale i tak ją lubiłam. Siadłam do przed ostatniej ławki, bo powiedziałam, że ostatnie będę zajęte przez 'elite', nienawidziłam tego, ale cóż, takie życie. 
Kilka minut, po tym, jak siadłam do ławki, przyszła reszta klasy. Zdziwieniem było dla mnie to, że p. Jones nie zapisała tematu na tablicy, tylko kazała siedzieć nam cicho i wyszła na chwilę za drzwi. 
To co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania, do klasy wszedł Harry, ten Harry, z którym spędziłam połowę swojego życia, ale wszystko się zmieniło, przez mój wyjazd do Londynu, zresztą, co ja gadam, mógł się jakoś skontaktować, ale oczywiście dumny Harry, tego nie zrobił, po prostu zostawił mnie i nie odezwał się. 
Jak go zobaczyłam oniemiałam, to było coś podobnego do tamtego dnia, a mianowicie soboty, ale to było o wiele silniejsze uczucie, był bliżej mnie...
Zastanawiałam się, jak to wszystko się potoczy, może będziemy ze sobą normalnie rozmawiać? Może o wszystkim zapomnimy? Ja na pewno nie, nie pozwolę się zranić.
To nasz nowy uczeń, Harry Styles, będzie uczył się z wami i mam nadzieję, że dobrze go przyjmiecie.- powiedziała p. Jones.
Cześć Wam- westchnął Harry. Słyszałam dziwne westchnięcie w jego głosie, ale był on tak cudowny, że miałam ciary na całym ciele, ale, nie, muszę się ogarnąć i nie myśleć o nim w ten sposób-powiedziałam sama do siebie, nie było to słyszalne bo każdy gadał do siebie, zapewne o 'naszym' nowym uczniu.. Harrym.
Widziałam, jak jego spojrzenie kierowało stronę na mnie, ale nie dałam po sobie poznać, że zdziwiło mnie jego przyjście do mojej klasy. Nie dam mu tej satysfakcji, oj nie.

 *Oczami Harry'ego*

Kiedy wszedłem do klasy, i zobaczyłem ją, piękną jak zawsze Ellen, oniemiałem, nie wiedziałem, że ona chodzi do tej klasy, co prawda, wiedziałem, że chodzi do tej szkoły, ale to co zobaczyłem całkowicie mnie zaskoczyło. 
Trochę się speszyłam, ale miałem nadzieję, że to normalne, bo zazwyczaj nic takiego mi się nie działo, chyba, że przy niej. Czasem miałem tak, że kiedy ją widziałem, zdarzało mi się strzelić rumieńce na twarzy. Żałuje, że nie odzywaliśmy się do siebie, przez tak długi czas, ale nie obwiniam siebie za to, równie dobrze, ona mogła do mnie napisać, zadzwonić, nie wiem jak miała to zrobić, ale mogła próbować. 
Mierzyłem ją wzrokiem, miałem nadzieję, że tego nie zauważa, ale sam widziałem, że ona też czasem na mnie spogląda. Chciałbym z nią pogadać, ale przecież nie podejdę do niej i nie będę gadać, po tak długim czasie, to byłoby co najmniej dziwne. Spytanie jej się 'co tam?' byłoby nie na miejscu, może ona kogoś ma, może ma nowych przyjaciół, a ja bym jej tylko zawadzał? Nie mam pewności, że ona już o mnie zapomniała, i wymazała z pamięci wszystkie wspólnie spędzone chwile.
Usłyszałem dzwonek, a to oznaczało koniec lekcji, i wyjście na korytarz, do ludzi, których kompletnie nie znałem. Może myślicie, że znam Ellen? Odpowiedź jest prosta, znałem ją, teraz nie wiem jaka jest, pewnie się zmieniła, w końcu ma już 17 lat, nie jest już tą 13-latką którą znałem z pobytu w Holmes Chapel. Wszystko się zmieniło, ludzie też się zmieniają, to normalna kolej rzeczy.


                                                                          *Oczami Ellen*

Wyszłam na korytarz, by iść do szafki, zanieść książki, zobaczyłam też Harry'ego, stojącego na przeciwko mojej szafki. To chyba jakieś żarty!-krzyknęłam na głos, wszystkie twarze skierowały się wtedy na mnie, wyłącznie z jego. Pokryłam się wtedy rumieńcem, czułam to, ale w tym momencie miałam to gdzieś, jego szafka naprzeciwko mojej, i co jeszcze? Może szatnie będziemy mieć tą samą, albo na ulicy tej samej będziemy mieszkać? To mnie wkurzyło, nie dość, że ta sama klasa, to jeszcze JEGO szafka blisko MOJEJ, to nie trzymało się całości. 
Aby się uspokoić, poszłam do toalety, lecz to nie był najlepszy pomysł, bo była tam An, ze swoją elitą, które traktowała jak służące, zrób to, zrób tamto, żenada. Chciałam wyjść, ale drzwi przede mną się zamknęły i ktoś z tyłu szarpnął za moją bluzę. Kim była ta osoba? An, wredna bezczelna, chamska, arogancka, dwulicowa dziewczyna dla której liczy się tylko kasa i to by dobrze wyglądać, chociaż jak dla mnie jej twarz to tona tapety, no, ale trudno, jeśli chce wyglądać jak dziwka, niech tak wygląda. 
Zaczęła zadawać mi głupie pytania jak to 'co tu robię' 'po co tu przyszłam' i takie tam, nie odpowiedziałam, po prostu wyszłam, to było żałosne. Mając nadzieję, że w drugiej toalecie, będą osoby o większej ilości mózgu, nie zastanawiając się, ruszyłam tam, bo zdecydowanie wypiłam za dużo wody. Nie myliłam się, było pusto, ale wchodząc do toalety, nie spodziewałam się, że zobaczę to co ujrzały moje oczy...

_________________________________________________________________________________
Hej! Szczerze mówiąc, jestem zadowolona z tego rozdziału, ale nie wiem czy dobrze napisałam momenty, kiedy Ellen, lub Harry 'myśleli' wiecie o co mi chodzi. Zastanawiam się, czy pisanie tego bloga ma jeszcze sens, bo praktycznie nikt go nie czyta. Do następnego! :)
                                                        

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział trzeci

Usłyszałam dzwoniący budzik, który znajdował się na stoliku obok mojego łóżka, nie chciało mi się go wyłączać, lecz denerwujący dźwięk zmuszał mnie do tego. Podniosłam się z najwygodniejszego miejsca jakie mogłam sobie wyobrazić i wyłączyłam go. Poszłam do łazienki by zrobić ze sobą porządek i widząc swoje odbicie w lustrze, przestraszyłam się bardziej niż burzy której nienawidzę. Oczy miałam podkrążone, byłam blada jak ściana w łazience, a o włosach już nie wspomnę, nie wiem czemu tak wyglądałam, ale jedno jest pewne nie pozwolę na to, aby nawet moje ściany w domu widziały mnie w takim stanie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w szorty, trampki i luźny biały t-shirt, na twarz nałożyłam trochę podkładu i użyłam tuszu do rzęs, jeszcze tylko włosy-pomyślałam, i byłam gotowa. Nie miałam żadnych planów dotyczących dzisiejszego dnia, no ale ustawiłam sobie budzik, żeby nie przespać całego dnia, bo do tego jestem zdolna. Lubię spać, a wręcz kocham, ale nie lubię spać cały dzień, bo uważam, że to zmarnowanie weekendu. 
Gdybym miała jakichś przyjaciół, gdybym miała lepszy kontakt z mamą, miałabym z kim teraz porozmawiać, miałabym z kim spędzać swój czas, ale mój były przyjaciel już dla mnie nie istnieje, dla mnie nie ma już tego człowieka, jest tylko nieznana mi osoba, która zraniła mnie w duży sposób i to bardzo, kocham go, to prawda, ale jednak to co zrobił nie pozwala mi na odezwanie się do niego, chciałabym, ale nie, nie mogę. Jestem sama na tym świecie i dobrze mi z tym. Dobra, nie jest mi z tym dobrze, jest mi z tym źle, bardzo źle, bo z nikim nie mogę porozmawiać o swoich problemach, duszę je w sobie, albo po prostu tnę się... Tak, wiem, to nie jest dobry pomysł na rozwiązywanie własnych kłopotów, no ale to chyba lepsze niż alkohol, czy jakiekolwiek używki ? Zresztą, nie chcę o tym rozmawiać. 
Poszłam położyć się na swoje łóżko i patrząc na sufit rozmyślałam o swoim jakże ekscytującym życiu. Czy wy wyczuwacie ten sarkazm ? 'Ekscytującym'. Tak, chciałabym. Ono było kiedyś ekscytujące, kiedy w moim otoczeniu, życiu i myślach był on. Harry. Teraz go nie ma, znaczy teoretycznie jest, ale praktycznie go nie ma. Miałam o nim nie myśleć, ale jednak moje myśli są szalone i robią co chcą. To jest chore. 
Powróciłam do swoich myśli i przypomniałam sobie wczorajsze słowa wielu osób z naszej klasy, o tym, że będzie jakiś nowy uczeń w klasie, o tym, że w poniedziałek ma pojawić się już na pierwszej lekcji, i jedyne co przychodziło mi do głowy do Harry! Myślałam, że zaraz zwariuję, co jeśli to on będzie chodził ze mną do klasy i, co jeśli to on okaże się tym 'nowym' uczniem ? Jeśli to będzie prawda, przeniosę się, nie będę miała zamiaru patrzeć na te jego zielone, piękne oczy i uśmiech pełen blasku. To skończyłoby się dla mnie źle, naprawdę. Nie wyobrażam sobie widywać go codziennie, wtedy byłoby jeszcze gorzej niż jest, może i kiedyś widywanie go codziennie było normalne, przy nim czułam się po prostu dobrze, nie to za mało powiedziane. Było świetnie, ale po tym co zrobił, chyba nie będzie normalne gadać z nim jakby nic się nie stało, jakbym po prostu zapomniała o tym, że wyjechał bez żadnego słowa ot tak i po tak długim czasie nie odezwał się do mnie? Nie pisał listów, nie dzwonił, nie pisał smsów. Nic. Może i zmieniłam numer, ale istnieją różne środki komunikacyjne na tym świecie. Myślałam, że on jest inny, że nie zostawi mnie samą i, że chociaż on będzie mnie wspierał w trudnych momentach mojego jakże 'ekscytującego' życia, ale myliłam się, i to bardzo.
_________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział ! Znowu przepraszam za długość tego rozdziału, ale jestem po wywiadówce i mam kare na komputer, udało mi się wejść tylko na chwilę i nabazgrać coś na klawiaturze, bo wiedziałam, że muszę dodać rozdział, chodź i tak prawie nikt tego nie czyta. Przepraszam za błędy, jeśli takie wystąpiły. See ya !

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział drugi

Na jego widok zamarłam, moje serce przestało bić, oczy nie miały możliwości mrugania, a moje całe ciało stało bez ruchu . Ostatni raz widziałam go rok temu, no i możecie sobie wyobrazić mój wyraz twarzy kiedy go zobaczyłam . Urósł, stał się mężczyzną, nadal piękny . Pewnie nie wiecie o kim mówię ? No więc, mówię, o moim byłym najlepszym przyjacielu a mianowicie Harrym, był najważniejszą osobą w moim życiu, kochałam go jak brata, może nawet coś więcej, przy nim czułam się jak ptak, wolny ptak, zawsze byłam sobą u jego boku . Nie musiałam wstydzić się swojego wyglądu, kiedy rano wbiegał do mojego pokoju, żeby obudzić mnie, do szkoły, nie musiałam się niczego obawiać . Lecz moje życie, a raczej nasze życie diametralnie się zmieniło, ja wyjechałam z Holmes Chapel i przeprowadziłam się do Londynu, gdyż jak to twierdziła moja matka 'chcę zacząć wszystko od nowa' nie pytała mnie o zdanie, po prostu wzięła mnie ze sobą i tyle, chodź może gdyby miała taką możliwość zostawiłaby mnie samą pod mostem . Poszłam do innej szkoły, zupełnie innej od poprzedniej, nikt nie daje mi tu spokoju, zresztą nie będę się teraz nad sobą użalać . Harry, jak to on, zapomniał o mnie, zupełnie nie wiedział co się ze mną dzieje, tak samo jak ja nie wiedziałam co z nim, gdzie był, czy poznał kogoś, nic, kompletnie nic . Pewnie zastanawiacie się, czemu ja się do niego nie odezwałam ? Otóż po moim wyjeździe dowiedziałam się kilku rzeczy które gadał na mój temat, co robił i ogólnie takie tam, ale ja głupia codziennie o nim myślałam, nie jadłam, popadłam w depresje, cięłam się, moje życie towarzyskie nie istniało, moje życie normalnego człowieka przestało istnieć w wieku trzynastu lat, nic nie było normalne, nic nie było tak jak powinno, tak jak było wcześniej . Do tego ta szkoła . Gdybym mogła zabiłabym się, ale nie jestem tak głupia, żeby się zabić, muszą być przecież jakieś lepsze strony mojego życia ... nie, jednak nie, ale postanowiłam się nie poddać i być silną, kiedyś w końcu poznam tego księcia na białym koniu, który w świetle księżyca pocałuje mnie i zabierze ze sobą na koniec świata . To śmieszne, wiem, że nigdy tak nie będzie . Lecz nie tracę nadziei . 
Patrząc na niego przez jakieś dobre pięć minut, musiało to głupio wyglądać, ale pozbierałam się i ruszyłam przed siebie, zdziwiłam się, że nie podszedł do mnie, czy coś, no ale co się dziwić . Rozmyślałam o tym chłopaku z burzą loków na głowie, zielonych oczach w których tonęłam jakieś cztery lata temu i nieziemskim uśmiechu przy którym mój humor zawsze był lepszy . On zawsze wiedział, co dla mnie dobre, a co złe, zawsze wiedział jak polepszyć mój humor, jak zachowywać się kiedy nie był on najlepszy, ale zawsze mówiłam sobie, że go nie kocham jak dziewczyna chłopaka tylko jak siostra brata . Pewnie, myślicie co trzynastolatka może wiedzieć o miłości do chłopaka ? Może, i to dużo, kiedy spędza się z nim każdą wolną chwilę, coś musi zaiskrzyć i tak właśnie było pomiędzy mną a Harrym, ja coś do niego poczułam .. chyba, ale on pewnie nie, sam kiedyś mi się żalił, że podoba mu się taka dziewczyna z naszej klasy, lecz ona go nie chciała, skąd mam wiedzieć czy teraz nie są razem ? Czy nie planują ze sobą reszty swojego życia ? Nie mam tej pewności . Zresztą, jak nie ta, to inna . Teraz mam już 17 lat, więc teraz wiem, co to miłość .
Postanowiłam pójść do kawiarni Starbucks, to tam znajdywałam chwilę ciszy, mogłam tam pomyśleć i odetchnąć, myślałam, myślałam cały czas o nim, ale nie tylko jego obecność przyprawiała mnie o dreszcze, lecz to co on tam robił ? Po co, przyjechał do Londynu i to jeszcze pod moją szkołę ? Mam nadzieję, że nie będzie mnie teraz przepraszał, czy coś w tym stylu . Nie no, cieszyłabym się gdyby przepraszał mnie na kolanach, ale nie, jednak nie . Cały czas przypominał mi się jego wzrok skierowany w moją stroną, widziałam w jego oczach zdziwienie, może jednak nie przyjechał tutaj dla mnie, tylko dla jakiejś dziewczyny ? Trudno powiedzieć . 
Nie było sensu dłużej tam siedzieć i wpatrywać się na ludzi przechodzących przez ulice, więc poszłam do domu, mimo tego, że nie lubiłam tam przebywać ze względu na panujący tam bałagan i stan, moja mama miała do mnie pretensje o byle co, nie rozumiałam jej, ale szczerze mówiąc miałam to gdzieś . Kochałam ją, bo jest moją matką i czy tego chcę czy nie i tak będzie wiązała nas pewna więź, ale mam do niej żal za to jak postępowała i postępuje w stosunku do mnie i całego życia . Ale to moja matka, nie zmienię tego . Po wejściu do domu, zobaczyłam bałagan i nic więcej . Musiałabym tu posprzątać - pomyślałam, ale nie chce mi się . Mamy nie było, pewnie poszła zabawiać się na imprezy, chodź nie wiem czy z jej wyglądem gdzieś ją wpuszczą .
Leżałam na łóżku i myślałam o wszystkim i o niczym, ale najbardziej o nim, kurde, czemu musiał zjawić się akurat teraz ? Przecież ja nie będę umiała się na niczym skupić, bo w mojej głowie będzie tylko on i wszędzie on . Dobrze, że to weekend, może nie zobaczę go już więcej, tak byłoby chyba najlepiej i najkorzystniej dla mojej psychiki . Nie wiedząc kiedy, zasnęłam w objęciach Morfeusza .
________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział na moim blogu . Nie wyszedł mi, jestem niezadowolona, jest zbyt krótki a całość nie trzyma się kupy, no ale postaram się pisać lepiej . :)

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział pierwszy

Nigdy nie wiedziałam jak ludzie ze szkoły na mnie zareagują . Spodobam się im ? Polubią mnie ? Pokochają ? A może wszystko naraz ? Tak, właśnie, byłoby całkiem nieźle, gdyby cała gromada ludzi, ze szkoły pokochała mnie, no ale tak się nie stało . Gdyby tak jednak było, byłabym jak An taka jedna szkolna 'księżniczka' która uważa się za najważniejszą osobę w szkole, ja jej tak nie traktuje, bo wiem, że takie zachowanie jest głupie . Nigdy jej nie lubiłam, zawsze traktowała mnie jak śmiecia, nic nie wartą rzecz, która jest bo musi, zupełnie jak ja dla mojej mamy, jestem bo jestem, urodziłam się, bo mnie spłodziła chodź wcale nie chciała, a kiedy dowiedziała się o ciąży podobno chciała się zabić, większość matek dowiadując się o ciąży lub widząc dziecko po narodzinach cieszy się i wzrusza, moja matka była, jest i będzie inna, nigdy jej nie rozumiałam, a swoim codziennym zachowaniem pokazuje jak 'bardzo' mnie kocha . Chociaż gdybym się nie urodziła, może byłoby łatwiej ? Dla mojej mamy i tak jest, bo ona nigdy nie wie co się ze mną dzieje, co robię, jakie mam oceny w szkole, jeszcze nigdy po przyjściu ze szkoły nie spytała się mnie 'jak tam w szkole?', jeszcze nigdy nie podała mi obiadu, ciepłego obiadu którego potrzebuje, zawsze zjadam na mieście lub po prostu wcale nie jem . Nie miałabym wtedy tylu problemów, nie przeszkadzałabym nikomu, a co najważniejsze nie chodziłabym do szkoły, do tej przeklętej, znienawidzonej, cholernej szkoły w której czuję się jak wyrzutek, nikomu niepotrzebny .
Trochę zeszłam z tematu, ale tak wyszło, czasem tak się zdarza w moim życiu przynajmniej, że buzia mi się nie zamyka . Ale nie muszę odpowiadać sobie na to pytanie, bo wiem jak jest i wiem, że ludzie ze szkoły mnie nienawidzą .
Szłam szkolnym korytarzem i czułam, jak każda twarz kierowała stronę na mnie, jak każde oczy zwracały na mnie uwagę, mówiąc szczerze próbowałam nie zwracać na to uwagi, ale nie udało się, cały czas 'spotykałam' się z kimś wzrokiem, albo wpadałam na kogoś . To było dziwne, byłam wtedy jak piłka, rzucisz ją do jednej osoby, po czym ona jej nie chce więc rzuca ją dalej, tylko tym razem ja byłam tą niechcianą kulą wpadającą na każdego i to nie było przyjemne, a wręcz przeciwnie .
Przechodząc cały korytarz, który mierzył dość długą długość, zmęczyłam się i wreszcie dotarłam do wyjścia, cieszyłam się, że to koniec lekcji i, że to nareszcie weekend, lecz uśmiech i szczęście szybko znikło a pojawił się smutek i blada twarz .. Czemu ? Bo zobaczyłam jego . Jego . Właśnie, jego .
 _________________________________________________________________________________
Ok, jest to mój pierwszy rozdział, nie licząc prologu, mam nadzieje, że spodoba wam się, liczę na komentarze . Rozdział nie należy do długich, ale był pisany na szybko, bo chciałam coś dodać, postaram się pisać dłuższe . :)