*Oczami Ell*
Nie spodziewałam się, że go tutaj spotkam, przecież szkoła znajduje się w przeciwnym kierunku, a nie sądzę, aby mieszkał w moim pobliżu. Po upadku na ziemie, nie wiedziałam co się dzieje, lecz szybko ogarnęłam sytuacje, i wstałam. Chciał mi pomóc, lecz nie pozwoliłam mu na to, chociaż to on spowodował upadek. Wiem, ja też mogłam uważać, ale to on biegł jak wariat i wpadł na mnie, a nie ja na niego. Po krótkich rozmyśleniach wstałam i kontynuowałam pójście przed siebie, lecz jego silna dłoń zatrzymała mnie.
*Oczami Harry'ego*
Spieszyłem się, a do kogo? Do An. Chciałem jej wytłumaczyć, że to, co zaszło wczoraj, nic dla mnie, nie znaczyło i nie znaczy, a już przede wszystkim, nie powinno było się wydarzyć, ale mniejsza z tym. Moje szybkie ruchy, mogły być trochę wolniejsze, a ja mogłem być bardziej uważny. Gdybym nie biegł jak szatan, bo to zdecydowanie najlepsze sformułowanie do tej sytuacji, to nie wpadłbym na nią. Na Ell. Najpierw ten pocałunek, teraz ta sytuacja. Nic się nie układa.Ell chciała wstać, więc chciałem jej pomóc, lecz ona odmówiła i sama wstała, po czym ruszyła przed siebie. Nie pozwoliłem jej. Wyciągnąłem dłoń w jej stronę i chwyciłem jej ramie. Odwróciła się, ale w jej oczach nie było dawnej iskry, która błyszczała jak księżyc nocą. Były przepełnione bólem i żalem. Obwiniałem siebie za to, ale tak naprawdę nie wiedziałem co u niej, i czy chodzi o mnie. Chciałem ją przeprosić, bo to chyba normalne.
-Przepraszam.- Wydusiłem to jedno słowo ze swojego suchego gardła w stronę dziewczyny, która nic nie powiedziała, tylko skinęła głową i znowu chciała pójść w stronę przeciwną mojej.
-Poczekaj.- Znowu usiłowałem ją zatrzymać, ale tym razem bezskutecznie. Wyrwała się z mojego uścisku i podążyła swoją ścieżką.
Moja mina stała się jeszcze bardziej krzywa niż przed zdarzeniem. Nie chciałem aby cały czas myślała, że coś łączy mnie z tą blondyną, nienawidzę tego kiedy ktoś myśli o mnie coś, co nie jest prawdą, a szczególnie ona. To przygnębiające, ale jednak nie mogłem zapomnieć o mojej "akcji". Chciałem jak najszybciej mieć to za sobą. Musiałem powiedzieć An, jak było. Przyznam, trochę się bałem, ale musiałem to wyjaśnić.
_________________________________________________________________________________
Z adresem w ręku doszedłem do jej domu. Był wielki. Po jej wyglądzie już wcześniej wywnioskowałem, że jest rozpuszczoną, i bogatą lalunią, chociaż wiem, że ocenianie po wyglądzie jest zabronione. Dom nie był w moim typie, ja lubię mniejsze, przytulne domki, gdzieś nad jeziorem. Ale chyba zszedłem zdecydowanie z tematu.
Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem na dzwonek. Głośny dźwięk zabrzmiał w całym wielkim budynku. Usłyszałem czyjeś kroki. Drzwi otworzyła starsza pani, w czarnym fartuszku.
-Dzień dobry.-Przywitałem się z jak mi się wydawało sprzątaczką.
-Witam, w czym mogę pomóc?
Szczerze mówiąc nie wiedziałem co mam powiedzieć. Do mojej głowy przybyły wiele myśli. Na żadną nie znałem odpowiedzi. Po co tu przyszedłem? Ach, no tak. Miałem wyjaśnić wszystko tej An, i spytać się jej czemu to zrobiła. W końcu zebrałem swoje myśli, i spytałem się starszej kobiety o nią.
-Czy to tutaj mieszka Annabell Grey?
Chwile przyglądała się mojej osobie jak i zastanawiała, ale po krótkich rozmyśleniach, odpowiedziała.
-Tak chłopcze. Czego od niej chcesz?-Jej ton nie był przyjemny.
-C-chciałem z nią chwilę porozmawiać, można?- Przyznam, że mój głos trochę się trząsł, a słowa nie tworzyły całości, ale im bliżej spotkania z nią, tym bardziej się bałem.
-Można. Poczekaj tu chwilę.-Kobieta zamknęła drzwi i poszła po nią.
Stałem jak wryty, nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Z każdą sekundą byłem coraz bardziej przerażony. - Jesteś mężczyzną, weź się w garść.- Powiedziałem sam do siebie. Słyszałem czyjeś kroki. Były to kroki obcasów, domyśliłem się, że była to An. I nie myliłem się, po chwili otworzyła drzwi i ze swoją arogancką miną spoglądała na mnie.
-Cześć.- Lekko zestresowany wydusiłem z siebie to jedno słowo, ale ona nadal patrzyła na mnie jak na wariata, jak gdyby cały świat ją nie interesował. Na jej twarzy było widać jedynie kaprys, jak u kogoś kto ma wszystko co zapragnie. Ale przestałem o tym myśleć i musiałem się skupić na tym, po co tu przyszedłem.
-Musimy pogadać.- Mój głos był pewniejszy, ale ona tylko parsknęła śmiechem i chciała zamknąć drzwi, ale nie pozwoliłem jej na to. -Posłuchaj, to co wydarzyło się wczoraj w szkole było kompletną pomyłką.-Powiedziałem. -Twoją pomyłką i nie powinno mieć miejsca, więc jeśli możesz trzymaj się ode mnie z daleko i nigdy więcej tego nie powtarzaj.-Dokończyłem to, co zacząłem i na jednej nodze obróciłem się, aby ruszyć przed siebie. Doszedłem do wielkiej bramy i usłyszałem tylko śmiech. Wredny śmiech. Nienawidziłem takich.
Przeszedłem przez otwartą bramę i skręciłem w lewo, bo właśnie tam była szkoła. Nie miałem ochoty tam iść. Chodzę do niej dopiero od kilku dni, a już tyle złych rzeczy mi się przytrafiło.
Idąc do szkoły rozmyślałem o Ell, nie wiedziałem czy ma mi naprawdę za złe, to co wydarzyło się wczoraj czy już jej przeszło. Jestem tak strasznie wściekły na siebie, ale czasu nie cofnę, niestety. Do szkoły zostało mi jeszcze sporo drogi do przemierzenia, a czasu coraz mało. Musiałem przyspieszyć. Nagle zauważyłem podjeżdżający, czarny samochód. Było widać, że człowiek który ma ten pojazd, musiał mieć kasę. Czarne Porsche zatrzymało się przy chodniku którym szedłem. Szyba powoli otwierała się, a zza niej pokazała się, nie zgadniecie kto. An. Nie wiedziałem po co się zatrzymała, dopóki nie "uruchomiła" swojego głosiku.
-Cześć Harry!- Krzyknęła tak głośno, że w moich uszach bębenki prawie nie wytrzymały.
-Może masz ochotę pojechać ze mną do szkoły?-Dokończyła szybko zdanie, a ja po prostu się zaśmiałem. JA miałem jechać z NIĄ do szkoły? W JEDNYM samochodzie? Nie miałem najmniejszej ochoty, za bardzo namieszała w moim życiu.
-Do szkoły masz jeszcze daleko, chyba nie chcesz się spóźnić?- Kontynuowała, to co powiedziała, a ja coraz bardziej byłem przez nią przekonany. Miałem ochotę wejść do tego auta i pojechać z nią do szkoły. Ale nie chciałem, bo Ell mogła nas zauważyć.
-No wsiadaj!-Miałem dość jej marudzenia i tego jej głosu, więc się zgodziłem i wsiadłem. Nie odzywałem się, ale za to ona cały czas gadała. Widziałem, że robiła to specjalnie, ale ja nie dawałem za wygraną.
Dojechaliśmy pod szkołę. Martwiłem się, że Ell tu będzie. I nie myliłem się. Chciałem zapaść się pod ziemię, aby tylko mnie nie zobaczyła, ale nie udało się. Szła po schodach do szkoły w wolnym tempie, ale kiedy tylko nie zauważyła zaczęła biec do środka. A An jak idiotka chwyciła mnie za rękę, i zaczęła się do mnie przyklejać. Po raz kolejny ją zawiodłem, po raz kolejny zachowałem się jak dupek i frajer. To do mnie nie pasowało, ja nie byłem taki.
_________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział-jest. Nie pojawiał się długo, ale było to spowodowane brakiem weny. Ale teraz już jest, więc czytajcie i komentujcie :) Następny nie mam pojęcia kiedy będzie, bo nie mam pomysłów, ale dajcie mi czas. Dziękuję, że niektórzy z was czytają i komentują. Pozdrawiam.