Weszłam do tej łazienki jak gdyby nigdy nic, myślałam, że zwyczajnie wejdę zrobię to co trzeba, umyję ręce i wyjdę, ale w tej łazience zastała mnie jeszcze bardziej zaskakująca niespodzianka. Był tam Harry z An. On oparty o zlew i ona przygniatająca go do niego i całująca go, to było obleśne, a do tego zabolało. Na ten widok do oczu napłynęło mi wiele łez, które po woli spływały po moich policzkach, rozmazując przy tym tusz do rzęs. Nie wiedziałam co robić, więc jak najszybciej wybiegłam stamtąd, tak aby nikt nie zauważył, że tam byłam, chociaż to chyba mi się nie udało, bo kiedy byłam już przy drzwiach wyjściowych zauważyłam Harry'ego jak rozgląda się, na wszystkie strony szukając mnie. Byłam ciekawa co chciał zrobić, wytłumaczyć się? powiedzieć czemu całował się z tą obleśną i jakże wredną dziewczyną, która za zadanie ma pocałować każdego chłopaka w szkole, a potem go tak zwyczajnie i bez żadnych skrupułów odrzucić? Nie chciałam tego słuchać, przecież ja wcale nie powinnam się tym przejmować, nie powinnam nawet była uciekać ze szkoły kiedy lekcje jeszcze nie dobiegły końca, nasza przyjaźń się skończyła, bo niby co miałam rozumieć, za tym, że nie odzywał się przez prawie cztery lata, nie pisał, nie dzwonił, a do tego gadał jakieś głupoty o mnie w Holmes Chapel, które nigdy nie miały miejsca. Jestem na niego cholernie wkurzona, ale mimo to, nie straciłam sentymentu do niego. Chciałabym się z nim pogodzić, ale nie wiem czy on tego chce.
Nadal biegłam, ale przez moją głowę przechodziło wiele myśli. Był w nich cały czas Harry. Byłam zmęczona, ale nie chciałam się zatrzymywać, lecz musiałam, bo złapanie oddechu w tym przypadku było bardzo trudne. Oparłam się o drzewo stojące niedaleko mnie i powoli zsunęłam się na dół, oddychając ciężko, głowę położyłam pomiędzy kolana i pozwoliłam sobie odpocząć.
Nie miałam już na to wszystko sił.-powiedziałam sama do siebie.
Nie umiem chodzić do szkoły wiedząc o tym, że on tam będzie, że będę musiała widywać go codziennie bez względu na to, jaką lekcję będę miała, która będzie godzina, jaki dzień. Zawsze. Tylko weekendy, dni wolne i choroby będę miała spokojniejsze, bo nie będę musiała zamartwiać się tym, że go zobaczę, czy wpadnę przypadkiem na jego umięśnione ciało.
Łzy znowu spływały powoli po policzkach, zostawiając kolejne ślady na bluzce, spodniach po czym kapały na źdźbła trawy. Nie miałam pojęcia dlaczego znowu słona woda tak bezwładnie spływała po mojej twarzy. Może dlatego, że Harry nadal jest dla mnie ważny, mimo, że nie widziałam go, przez prawie cztery lata, nie miałam z nim żadnego kontaktu? Przecież tak naprawdę Harry teraz jest dla mnie zupełnie obcy, to tak jakbym zobaczyła obcego mi człowieka, zupełnie nieznanego, zupełnie innego niż kiedyś, ale mimo to, nadal chcesz, żeby był przy tobie, nawet za to co zrobił, ale jednak ta potrzeba jest silniejsza niż kiedykolwiek jakakolwiek w życiu.
Nie tracąc czasu, mimo, że jest on dla mnie bezwartościowy, wstałam i ruszyłam do domu powolnym krokiem. Chciałam wziąć szybki prysznic, jak najszybciej położyć się do łóżka i zasnąć, by zapomnieć o wszystkim co się dzisiaj wydarzyło.
*Oczami Harry'ego*
Po lekcji poszedłem zanieść książki do szafki, ale jej widok znowu spowodował uginające się kolana, robiła to samo, co ja, ale kiedy mnie zobaczyła, krzyknęła, że to jakis żart. Jej zachowanie, przynajmniej tak mi się wydawało, było spowodowane tym, że mamy szafki niedaleko siebie, co było trochę dziwne, ale ona zawsze była wybuchowa. Moja potrzeba pójścia do toalety, była silniejsza ode mnie, więc ruszyłem w jej stronę, ale zobaczyłem tam grupkę dziewczyn, po czym wywnioskowałem, że jest do damska toaleta, nie chcąc wyjść na głupiego poszedłem dalej, ale jedna z nich zauważyła mnie i poszła za mną. Nie znałem jej, zresztą jak prawie każdego w tej szkole. Chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do innej toalety, myślałem, że jej nogi kierują nas do toalety męskiej, ale myliłem się. Obrazek na drzwiach wskazywał na coś zupełnie innego, nie wiedziałem co chciała zrobić, ale jej czyny rozwiązały moje przemyślenia. Oparła mnie o zlew i zaczęła całować, nie wiedziałem co chciała. Nie znała mnie, nie wiedziała kim jestem, a posunęła się do takiego stopnia. To było obrzydliwe. Po jej wyglądzie wywnioskowałem, że należy do tzw. elity, no bo kto normalny ubiera się w sukienkę pokazującą więcej niż powinna? Chciałem się jej jakoś wyrwać z tego silnego uścisku, ale byłem w zbyt wielkim szoku.
To co stało się chwilę po tym zdarzeniu, nie powinno się nigdy zdarzyć, tak samo jak ten pocałunek.
Do toalety weszła Ell po prostu mnie zatkało, zupełnie nie wiedziałem jak się zachować, byłem w szkole, w łazience, ale moje myśli toczyły się gdzieś zupełnie gdzie indziej. Ona nadal mnie całowała, a ja byłem bezwładny, pozwalałem jej to robić, mimo tego, że nie chciałem. Oczy skierowałem w stronę dziewczyny dzięki której moje życie było piękniejsze przez te trzynaście lat, dopóki nie wyjechała, a ja zostałem zupełnie sam.
Popatrzyła na nas, a w jej oczach znajdował się żal, smutek i coś, czego nie mogłem wyczytać z jej pięknych jak kiedyś zielonych tęczówkach. Odeszła, a raczej pobiegła. Mogło jej się wydawać, ze nie zwróciłem na nią uwagi, bo byłem zupełnie zajęty tą dziewczyną bez zahamowań, ale prawda jest taka, że ona nadal mnie interesuje, tak jak kiedyś, bez względu na wszystko.
Nie pozwoliłem siebie dalej tak traktować, więc odepchnąłem ją, po jej minie było widać, że jest wkurzona, ale nie obchodziła mnie to.
Pobiegłem za nią, ale za nim wydostałem się z tego nieszczęsnego uścisku, ona była już przy drzwiach wyjściowych. Jej policzki były mokre od słonych łez, a to wszystko przeze mnie, jestem mężczyzną, a nie chłopcem który nie potrafi sobie poradzić w takiej sytuacji, powinienem coś powiedzieć, ale nie odezwałem się ani słowem. Jej wzrok znowu skierowany był w moją stronę, znowu widziałem ten żal w jej oczach, mimo, że stała daleko ode mnie. Nie chcę, żeby odeszła, bo ja to zepsułem-powiedziałem sam do siebie, nie zważając na ludzi stojących we wszystkich kątach i miejscach na szkolnym korytarzu.
Biegłem jak najszybciej mogłem, ale ona była dalej ode mnie, co chwila przyspieszała, skręcała w nieznane mi uliczki, biegła gdziekolwiek się dało, aż w końcu straciłem ją z zasięgu oczu i byłem na siebie cholernie wkurzony.
Jutro to załatwię.- krzyknąłem, uderzając napotkany mi kamień na drodze.
___________________________________________________________________________________
Rozdział kompletnie mi nie wyszedł, nic nie trzyma się kupy. pisać tego bloga dalej? bo nikt na niego nie wchodzi, nie czyta, nie komentuje... Do następnego :)